poniedziałek, 24 sierpnia 2015

Droga

Tworzę ten blog po części z nudów, po części z bliżej nieokreślonej potrzeby podzielenia się moją wizją rzeczywistości. Jestem pusty. W inny sposób niż te wszystkie dziewczyny przywdziewające się w róż, nanoszące na siebie silny makijaż i poszukujące majętnych partnerów. Nie odczuwam litości, żalu, empatii. Może jestem po części socjopatą. Dążę do celu. 

Pewnie zauważyliście, że mój kontakt mejlowy, a dokładniej podane przy nim dane nie są prawdziwe. Użyłem imienia i nazwiska jednego z najwybitniejszych socjologów i filozofów historii, Niccolo Machiavelliego. Od zawsze to co przeczytałem w "Księciu" było dla mnie inspiracją. "Cel uświęca środki".

Czasem myślę jaki jest cel tego co robię. Idiotyczny egzystencjalizm przedziera się pnia do kory. Wtedy bronię się tym przykładem. Czy lew ścigający antylopę by o tym pomyślał? Czy stado wilków czyhające na nieumyślnego podróżnego też o tym myśli. Odpowiedź jest krótka, NIE. Też jestem drapieżnikiem. Dążę do celu. Rozszarpuję każdą ofiarę, która staje na mojej drodze. Jak seryjny morderca. Tylko, że w moim przypadku nie ma paragrafu przeciwko mnie, tylko stwierdzenie, że działam nieetycznie.

Gdy idę ulicą widzę różnych ludzi. Bezdomni, pijacy, prokariat, ci ludzi są padliną, nie mają żadnej wartości w łańcuchu pokarmowym, są już martwi. Nikt nie uroni choćby łzy po nich.
Dalej są przedstawiciele klasy niższej i średniej. Można przyrównać ich do roślinożerców. Żyją, ale dosyć marnie. Przekąska dla drapieżników. Takimi ludźmi są moi rodzice. Próbowali mnie nawet na takiego wychować. Na szczęście im się to nie udało.
Czasem można ich spotkać. Wcześnie rano lub wczesnym wieczorem. Biegają sobie. Przedstawiciele klasy średniej wyższej. Drobni drapieżnicy. Za słabi by nazwać ich silnymi, za silni by nazwać ich słabymi. Doskonali na silący posiłek.
Towarzyszą im drogie limuzyny, czasem bodyguardzi. Drapieżnicy naszych czasów. Wolni od seriali, czipsów i taniego piwa. To są ludzie, których powinno się gonić, jeśli się ma motywację, nie tych z ogromnymi muskułami czy krzyczących opryskliwymi głosami kłamliwe, populistyczne hasełka.

Wracając do mnie. Jako 7-latka wysłano mnie do szkoły prywatnej, salezjańskiej. Wysoki poziom był żartem. Nauczyciele zamiast uczyć droczyli się z rozpuszczonymi bachorami z bogatych rodzin. Byłem poniżany, ponieważ nie byłem bogaty. Ale przynajmniej miałem dostęp do lepszych konkursów, materiałów. Już w pierwszej klasie wygrywałem rożne konkursy. Byłem najlepszy. Wtedy zrozumiałem, że szybko przyswajam informacje i dysponuję wysokim ilorazem inteligencji. Po sześciu latach katorgi dostałem się do najlepszego gimnazjum w tym mieście. Osiągnąłem sukces. Ale moi rodzice doszli do wniosku, że jest za daleko i, że panujący tam "wyścig szczurów" wyniszczy mnie od wewnątrz. Teraz pracuję już drugi rok, by się tam dostać.

W następnym poście zajmę się granicznymi socjopatami oraz wiecznymi romantykami w moim otoczenie oraz dodam więcej o sobie. Uchylę także trochę większy kawałek swojej maski Jeśli chcecie możecie pisać na mojego mejla.
Arrivederci

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz