poniedziałek, 19 października 2015

Na drodze

Jestem gdzieś pośrodku drogi. Za daleko by się cofnąć, lecz niewystarczająco, żeby dotknąć celu. Jednakże plany, jak rośliny po odejściu pierwszych śniegów zaczynają kiełkować. Udają mi się kolejne przedsięwzięcia. Zyskuję kolejnych sojuszników, ale wiem jedno, nie mogę nikomu ufać.
A właśnie. Poprawiłem się z francuskiego.

niedziela, 20 września 2015

Jadąc skrajem drogi.

Witajcie z powrotem.
Myślicieli, że o Was zapomniałem? Nie.

Miałem dosyć dużo pracy. Wracałem często zmęczony. Takie jest życie.

Teraz stoję za czymś większym. Mam dwa plany, jak to zawsze bywa, większy i mniejszy. Chcecie je poznać?

Pierwszy plan polega na przetarciu drogi. Poznałem osoby, które będą moimi najsilniejszymi przeciwnikami. Zakolegowałem się z nimi.
Wrogów trzymaj blisko, a przyjaciół jeszcze bliżej.

Drugi plan to raczej forma osobistej zemsty. Nienawidzę tej grupki popularnej i bogatej młodzieży w mojej szkole. Myślę jak się jej pozbyć i by nie mogła pójść do żadnego lepszego liceum. To nie będzie łatwe i będzie wymagać dni przygotowań, ale myślę, że będę odczuwał bliżej nieokreśloną przyjemność, gdy uda mi się to zrobić.http://www.google.pl/imgres?imgurl=http://michalstrzelec.pl/wp-content/uploads/2013/10/ludzie-ktorzy-maja-cele.jpg&imgrefurl=http://michalstrzelec.pl/motywacja-2/jak-zrealizowac-wlasne-plany/attachment/cytat-7/&h=1240&w=1754&tbnid=7fhUUOSlvVjhVM:&docid=_U0nfCfW308jqM&ei=2Fr-Vcy9LYinU-y7q9gI&tbm=isch&client=ms-android-archos

Muszę także zająć się sobą. Spróbuję wrócić do nauki francuskiego. Dodawanie grafik z google na moim telefonie jest prawie niemożliwe, wię c podaję wam link,
Ciao.



poniedziałek, 31 sierpnia 2015

Apogeum

Jutro zaczyna się nowy rok szkolny. Ponownie założymy swoje maski. Zacznie się gra. Muszę przyznać, że trochę mi tego brakowało.

Najbliższe dwa miesiące to będzie adrenalina. Jak na największej zjeżdżalni w Disneylandzie. Byle nie wypaść z toru. Pierwszy etap za miesiąc, ale w mojej rodzimej szkole nie mam konkurencji. To będzie czysta formalność. Kolejny etap będzie o wiele cięższy. Najlepsi z najlepszych w całym województwie. To nie będzie igraszka, to będzie wyścig szczurów. Może jednak się uda. Jeśli przejdę ten etap to zostanę finalistą. Daje mi to 90% szans na dostanie się do tej szkoły. Jeśli uda mi się wygrać finał. Jestem już bezpieczny

Inną sprawą jest projekt gimnazjalny. Samo wykonanie to igraszka. Problemem są kadry. Większość osób w mojej grupie nie ma pojęcia jak, go wykonać. Nie ma pojęcia o takich słowach jak kreatywność, improwizacja, czy perspektywa. Zarząd to żart. Zajmie to dużo czasu, by nasz projekt wygrał. Będę musiał pomóc moim wrogom mimo woli. Nie mam wyboru. Wszystko zależy ode mnie, ale myślę, że mi się uda. Jestem ciekaw, czy chociaż mi podziękują po zrobieniu tego projektu. Wiem, że to i tak byłyby bezwartościowe gołosłowności. Nie przywiązywałbym do nich żadnej wartości. Jednak jestem po prostu ciekaw, czy ci prostacy dysponują choćby podstawami godności.

czwartek, 27 sierpnia 2015

Kuźnia

Mija dzień za dniem. Każdy skutek, wydarzenie ma swoją przyczynę. Ponosimy konsekwencje naszych decyzji. Pytanie brzmi jak podejmować decyzje.

Kieruj się rozsądkiem. Nigdy nie podchodź do rzeczy emocjonalnie. Chłodny osąd powinien ci wystarczyć. Jasny określ priorytety. Spróbuj zbytnio nie odchodzić od wcześniej ustalonych środków, chyba że będzie to nieuniknione. Znaj wartość ludzi, rzeczy, własności. Nie daj się omamić hochsztaplerom. Jest ich więcej, niż ci się wydaje. Znajomi, przyjaciele, rodzina. Z zewnątrz bądź otwarty, lecz wewnątrz zawsze utrzymuj chłodny dystans. Ufaj swojemu instynktowi. On może zaprowadzić cię daleko i wyciągnąć z ciężkich kłopotów. Gdy krzyczy, ale nie możesz się wycofać spróbuj zminimalizować ryzyko. Przygotuj plan awaryjny, ewentualną drogę ucieczki, etc. Miej zawsze wytłumaczenie, wymówkę, immunitet. Kłam tylko wtedy, kiedy musisz.

Każde kłamstwo sprawia, że jesteś coraz bardziej odsłonięty, a to chyba ciebie nie interesuje. Cały czas analizuj możliwe konsekwencje.

Czytałem o " ofiarach socjopatów ". Oficjalnie uniewinniam wszystkich wyrachowanych. To nie ich wina. Wszyscy pokrzywdzeni są tylko samym sobie winni. Człowiek ma w naturze taką zdolność, iż popełnia błędy. Jeśli opieram na nim całe swoje zaufanie, światopogląd, wiarę, nadzieję na drugiej osobie to wina spada tylko na mnie. Do każdego związku trzeba podchodzić z bardzo dużym dystansem. Jeśli w ogóle chce się w to bawić.

Rozbawia mnie, gdy jeden o drugim mówi, że te jest zły. Tak na prawdę w niczym nie różni się od niego. Nie da się jednostronnie stwierdzić, czy ktoś jest dobry, czy zły. Wszyscy powinni to zrozumieć.

wtorek, 25 sierpnia 2015

Bruzda

Witajcie ponownie
Kolejny post. 
Nazwy postów nawiązuję do głównych książek pewnej organizacji, na której chciałbym się skupić.
"Opus Dei" jest to głośna organizacja. Do rzeczy. Na zajęciach u nich nauczyłem się jak odpowiednio dysponować czasem, za co jestem im wdzięczny. Jednakże wiele poglądów reprezentowanych przez tą organizację nie zgadza się z moimi przedsięwzięciami. Oni mówią, że cel nie uświęca środków, ale wszyscy wiemy, że nie jest to prawdą. Regularnie prowadzone warsztaty miały nauczyć mnie i innych młodych ludzi skromności, pokory i miłosierdzia. Efekt był wręcz przeciwny, ale tylko u mnie. Inni młodzieńcy (dosyć inteligentni i kreatywni) byli odmienieni po tych wykładach. Stąpali po ziemi, jakby mieli skrzydła. Anioły pośród nas.

Jeden z moich kolegów. W miarę uzdolniony z historii, całkiem dobry z fizyki i chemii. Zamiast przyłożyć się do egzaminów wolał prowadzić zajęcia "bractwa rycerskiego" dla małych dzieci. "Przecież nie ma nic piękniejszego, niż spełnianie się przy swoim hobby i kształtowanie młodych umysłów". Błazenada. Nie ma nawet komputera. Wszelkie oszczędności, które miał na niego wydał na jakąś grę rpg. Nie ma nic na sumieniu. Inny znajomy. Chłopak szczery i dobrotliwy do bólu. Pracujący w żabce by mieć na wolontariat, a później seminarium. 

To nie są ludzie, z których zamierzam brać przykład. Mam nadzieję, że wy też nie. Tacy ludzie skończą z brzydką żoną w norze na przedmieściach, z czwórką bachorów i niskopłatną pracą. Gdybym śnił nocami (czego nie robię) pewnie to byłby mój koszmar.

No cóż pójście linią najmniejszego oporu może być minimalistycznym środkiem, ale na pewno nie celem. Dlatego przyszły rok szkolny będzie związany z bardzo małą ilością snu oraz ogromną ilością presji i stresu. Będzie to jednak tego warte. Projekty, konkursy może wyjdę z nich zwycięsko. Może będę czymś więcej niż tylko bruzdą na drodze edukacji.

Au revoir.

Kto staje się potworem, zrzuca z siebie ciężar bycia człowiekiem- Samuel Jackson

poniedziałek, 24 sierpnia 2015

Droga

Tworzę ten blog po części z nudów, po części z bliżej nieokreślonej potrzeby podzielenia się moją wizją rzeczywistości. Jestem pusty. W inny sposób niż te wszystkie dziewczyny przywdziewające się w róż, nanoszące na siebie silny makijaż i poszukujące majętnych partnerów. Nie odczuwam litości, żalu, empatii. Może jestem po części socjopatą. Dążę do celu. 

Pewnie zauważyliście, że mój kontakt mejlowy, a dokładniej podane przy nim dane nie są prawdziwe. Użyłem imienia i nazwiska jednego z najwybitniejszych socjologów i filozofów historii, Niccolo Machiavelliego. Od zawsze to co przeczytałem w "Księciu" było dla mnie inspiracją. "Cel uświęca środki".

Czasem myślę jaki jest cel tego co robię. Idiotyczny egzystencjalizm przedziera się pnia do kory. Wtedy bronię się tym przykładem. Czy lew ścigający antylopę by o tym pomyślał? Czy stado wilków czyhające na nieumyślnego podróżnego też o tym myśli. Odpowiedź jest krótka, NIE. Też jestem drapieżnikiem. Dążę do celu. Rozszarpuję każdą ofiarę, która staje na mojej drodze. Jak seryjny morderca. Tylko, że w moim przypadku nie ma paragrafu przeciwko mnie, tylko stwierdzenie, że działam nieetycznie.

Gdy idę ulicą widzę różnych ludzi. Bezdomni, pijacy, prokariat, ci ludzi są padliną, nie mają żadnej wartości w łańcuchu pokarmowym, są już martwi. Nikt nie uroni choćby łzy po nich.
Dalej są przedstawiciele klasy niższej i średniej. Można przyrównać ich do roślinożerców. Żyją, ale dosyć marnie. Przekąska dla drapieżników. Takimi ludźmi są moi rodzice. Próbowali mnie nawet na takiego wychować. Na szczęście im się to nie udało.
Czasem można ich spotkać. Wcześnie rano lub wczesnym wieczorem. Biegają sobie. Przedstawiciele klasy średniej wyższej. Drobni drapieżnicy. Za słabi by nazwać ich silnymi, za silni by nazwać ich słabymi. Doskonali na silący posiłek.
Towarzyszą im drogie limuzyny, czasem bodyguardzi. Drapieżnicy naszych czasów. Wolni od seriali, czipsów i taniego piwa. To są ludzie, których powinno się gonić, jeśli się ma motywację, nie tych z ogromnymi muskułami czy krzyczących opryskliwymi głosami kłamliwe, populistyczne hasełka.

Wracając do mnie. Jako 7-latka wysłano mnie do szkoły prywatnej, salezjańskiej. Wysoki poziom był żartem. Nauczyciele zamiast uczyć droczyli się z rozpuszczonymi bachorami z bogatych rodzin. Byłem poniżany, ponieważ nie byłem bogaty. Ale przynajmniej miałem dostęp do lepszych konkursów, materiałów. Już w pierwszej klasie wygrywałem rożne konkursy. Byłem najlepszy. Wtedy zrozumiałem, że szybko przyswajam informacje i dysponuję wysokim ilorazem inteligencji. Po sześciu latach katorgi dostałem się do najlepszego gimnazjum w tym mieście. Osiągnąłem sukces. Ale moi rodzice doszli do wniosku, że jest za daleko i, że panujący tam "wyścig szczurów" wyniszczy mnie od wewnątrz. Teraz pracuję już drugi rok, by się tam dostać.

W następnym poście zajmę się granicznymi socjopatami oraz wiecznymi romantykami w moim otoczenie oraz dodam więcej o sobie. Uchylę także trochę większy kawałek swojej maski Jeśli chcecie możecie pisać na mojego mejla.
Arrivederci